Rzym - Szymanów, maj 2000
Drogie i Kochane nasze Dzieci !
Rok Jubileuszowy zaznacza się w naszym Zgromadzeniu nadzwyczajnymi łaskami. Dziś pragnę podzielić się przeżyciami związanymi z ekshumacją i przewiezieniem doczesnych szczątków Matki Józefy Karskiej, która przed śmiercią mówiła: "...kiedy mnie będziecie zabierać do siebie...", a więc czekała - długo czekała! Aż przyszedł czas!
1. Otwarcie grobu Matki Józefy dokonało się 10 V 2000 roku o godz. 10.00 w krypcie pod kościołem św. Klaudiusza. Nasze Zgromadzenie reprezentowałyśmy dość licznie:
m.M.Macieja, s.M.Gabriela, s.M.Regina, s.M.Cichosława, s.M.Scholastyka.
Obecni byli:
- Ks. abp Szczepan Wesoły,
- postulator procesu beatyfikacyjnego M. Józefy: O. Zbigniew Suchecki,
- proboszcz kościoła, wikary i ekonom
- trzech lekarzy rzymskich: Gravina Roberto, Francesco Vecchio, Peccatoli Massimo,
- dwaj robotnicy watykańscy,
- dwaj eksperci rzymscy
Grób wykopany w posadzce krypty był dobrze obmurowany i otynkowany, zamknięty sklepieniem beczkowatym a nad nim jaszcze jedna warstwa cegieł, dla wyrównania podłogi.
Trumna była cynkowa - płaska, zniszczona upływem czasu i wodą po wylaniu Tybru w 1870 roku. W cynkowej trumnie znajdowała się trumna z drzewa kasztanowego - bardzo zniszczona i nasiąknięta wodą. Po otwarciu zobaczyłyśmy kawałki drewna i częściowo blachy cynkowej, które pokryły prawie całą postać spoczywającej Matki Józefy.
Zachowały się: kawałek czaszki z puklem włosów (jasnych), kości prawej ręki, kości nóg i, prawie w całości, kości stopy. Zachowały się również: duża część habitu, welonu i obicia z trumny oraz prawie cały sznur - pierwszy sznur, jaki zaistniał w Zgromadzeniu (bez supełków), który Matka Józefa otrzymała z rąk O. Hieronima Kajsiewicza 8 XII 1859 roku.
"Nadszedł nareszcie ranek dnia błogosławionego, od lat tylu pożądany i gorąco oczekiwany. Stanęły siostry w schludnej, ale małej kapliczce, ubrane w szaty Niepokalanie Poczętej. Spowiednik wyszedł do ołtarza. W krótkiej przemowie, dla wzruszenie, jakiem był przejęty - przypomniał, jak Bóg lubi dzieła swoje na nicestwie i niepodobieństwach budować.
Ile już cudów uczynił, aby to nowe Zgromadzeńko do obranego związku doprowadzić i że przeto ufać trzeba, że ich więcej uczyni, aby zaród ten do pełności swego rozwinięcia doprowadzić, byleśmy Mu wiernie i z całego serca służyli.
Potem Matka Józefa, która dobrała nazwę zakonną od Jezusa Ukrzyżowanego, a za nią dwie starsze siostry, Marya od Zmartwychwstania i Bronisława od św. Józefa ślubowały Bogu dożywotnie ubóstwo, czystość i posłuszeństwo; a Jezus Eucharystyczny, wchodząc do serc całkiem sobie poświęconych, przypieczętował te śluby.
Długa, cicha modlitwa, a w końcu hymn: "Ciebie Boże chwalimy" i "Wielbi dusza moja Pana" zakończyły tę uroczystość duchowo-rodzinną, która się odbyła wobec Boga i aniołów Jego, bo Matka dla uniknięcia wszelkiego roztargnienia, nikogo z obcych nie zaprosiła.
Bóg jeden wie, a człowiekowi trudno wypowiedzieć, co się działo w duszy sióstr, a szczególniej Matki, która czując uchodzące coraz więcej życie ciała, miała pociechę, widząc przynajmniej pierwszy zawiązek Zgromadzenia, tego jedynego zajęcia jej życia. Z kaplicy musiała prosto pójść do łóżka."
(O.H. Kajsiewicz: Żywot Matki Józefy Karskiej.Kraków-1916)
Niewiele razy miała na sobie strój zakonny i sznur, bo przez 10 miesięcy śmiertelnej choroby rzadko kiedy mogła opuścić łóżko. Sama pisze do Matki Marceliny w Boże Narodzenie 1859 roku:
"Prawdziwa tęsknota ogarnęła serce moje, od wielu tygodni pozbawioną będąc wiadomości o Tobie, do tego od naszej ukochanej uroczystości, zbytek chyba szczęścia tak mnie z nóg zwalił, że wychodząc z kaplicy, coś grożącego w piersiach uczułam.
Lekarz przywołany, smutnie nade mną głową potrząsał, kazał wypocząć w jak największym spokoju, milczeć i unikać wszelkiego wzruszenia. Istotnie dla duszy i ciała potrzebowałam spocząć w ręku Pańskiem zdając się na wszystką wolę Jego w czasie i w wieczności. Równowaga znowu wróciła na tyle w nędznem jestestwie mojem, że czoło dobrze stawiam teraźniejszym potrzebom drogich sióstr naszych, tylko od święta Niepokalanego Poczęcia już do kaplicy więcej nie zajrzałam. Czuję, że Bóg w miłosierdziu swojem szczególną tylko dobrocią przedłuża wątłe życie moje i że nie wolno narażać je w niczem, a narażeniem każdy powiew i zmiana powietrza."
W końcu maja 1860 roku wyjechała Matka Józefa na kuracje do Frascati - stan jej zdrowia pogorszył się tak, ze z początkiem lipca: "rychło nie mogła już ni wstawać rano do Mszy św., ni wychodzić na świeże powietrze. Zamknięta w izbie coraz bardziej słabła."
9 sierpnia napisała ostatni list własnoręcznie -i ... "z tym listem zamyka się jej korespondencja i wszelka działalność; pozostało tylko do przebycia samo ciężkie ostatnie cierpienie."
(O.H.Kajsiewicz-Żywot Matki Józefy Karskiej)
Z Frascati wróciła 17 września 1860r.w bardzo złym stanie zdrowia:
"Zaraz po przybyciu do klasztoru siostra ...ucieszyła Matkę, podając jej nowy leciutki habit, któryby przy osłabieniu jej nie ciążył. O dobrze, dobrze - rzekła wesoło - daj mi go daj, tak w nim sobie lekko, lekko polecę w górę"
Resztki tego "lekkiego" habitu znajdujące się w trumnie mogłyśmy przywieźć do Polski.
2. Przewiezienie doczesnych szczątków Matki Józefy do Polski poprzedziło załatwienie wielu formalności w Polsce i w Rzymie. W Polsce pracowała S. Janina i dzięki wielkiej znajomości rzeczy i urządzeniom technicznym (telefon, fax) w szybkim czasie przesyłała do Rzymu potrzebne dokumenty: ze Starostwa powiatowego, z Kurii diecezjalnej, z naszego archiwum, od rodziny M.Józefy ... Te z kolei przedłożone w odpowiednich urzędach rzymskich i w Ambasadzie Polskiej, gdzie odbyło się pieczętowanie metalowej trumienki -dały upragnione rezultaty w dość szybkim czasie tak, że 14-tego dnia po ekshumacji można było wyruszyć w drogę.
A droga do Szymanowa prowadziła od kościoła św. Klaudiusza przez Watykan.
Tu w naszej kapliczce odmówiłyśmy różaniec i nieszpory. Potem - samochodem braci Szłapaków (Ryśka i Jurka) w asyście m.Marii Maciei i s.Fidelis przewieźliśmy relikwie naszej Matki Józefy do Polski - przez Florencję i Bolonię do Austrii i przez Wiedeń do Czech, aż wreszcie przez przejście graniczne w Lubawce do Wałbrzycha. Tu doczesne szczątki Matki Józefy spoczęły na chórku a Siostry do późnej nocy towarzyszyły im na modlitwie. Następnego dnia rano, po krótkim nabożeństwie samochód szymanowski z Jankiem Bernackim powiózł trumienkę w asyście m.M.Maciei i s.Janiny do Szymanowa.
Uroczystości powitalne MATKI JÓZEFY w DOMU GENERALNYM przypadły na 26 maja - DZIEŃ MATKI.
Siostry zgromadzone pod krzyżem słonimskim doczekały się jej przyjazdu o godz. 16.00.
Metalową trumienkę włożoną do trumienki drewnianej ustawiłyśmy przed tablicą marmurową przywiezioną z kościoła św. Klaudiusza 1 lutego i poświęconą 11 lutego 2000.
Siostry odczytały charakterystyczny urywek listu M. Józefy, (tekst w załączniku) ks. Kapelan, po krótkiej modlitwie pokropił trumienkę wodą święconą po czym procesjonalnie przeniosłyśmy ją do pokoju Maryjnego, gdzie pozostanie wśród kwiatów i zniczy do powtórnego pogrzebu i pochowania w szymanowskim grobowcu.
3.Złożenie doczesnych szczątków Matki Józefy w grobowcu poprzedzi zabezpieczenie ich i przełożenie do szklanej trumienki, która z kolei będzie włożona do obecnej metalowej i drewnianej. Wszystko to odbędzie się dnia 6 czerwca pod przewodnictwem ks.prałata Stefana Kośnika - wice postulatora procesu beatyfikacyjnego Matki Józefy. Powtórny pogrzeb Matki Józefy zaplanowałyśmy na niedzielę 18 czerwca . W godzinach popołudniowych będzie odprawiona Msza św. poprzedzona referatem "O drodze cierpienia Matki Józefy", a po Mszy św. procesjonalnie przeniesiemy doczesne szczątki do grobowca. Spodziewamy się przyjazdu paru księży - m.in. ks. prof. Marka Starowieyskiego ( jako dalsza rodzina M. Józefy) oraz ks. K. Wójtowicza CR. Przyjedzie też rodzina Państwa Karskich z Poznania i Warszawy która jest bardzo wdzięczna za przewiezienie doczesnych szczątków M.Józefy do Polski. Zapowiada się też spora grupa naszych dawnych wychowanek, które jak zwykle towarzyszą nam w większych wydarzeniach zgromadzeniowych. Będą obecne Siostry z Warszawy i Wrzosowa a liczymy również na delegacje z innych domów wg możliwości.
4. Zbliżenie tego co było na początku związało się dziś na naszych oczach z tym, co było zaplanowane od dawna. Matka Józefa wróciła na polską ziemię po tylu latach nieobecności. Wyjeżdżając z kraju dla ratowania zdrowia nie przypuszczała, że będzie jej dane tak długo przebywać na obcej ziemi. Tam - w Rzymie pozostała tablica mosiężna upamiętniająca jej długi pobyt w niedostępnych podziemiach kościoła św. Klaudiusza:
HIC RESURRECTURA QUIEVIT ANNIS 1860 - 2000
SERVA DEI MARIA IOSEPHA KARSKA
CONGREGATIONIS
SORORUM IMMACULATAE CONCEPTIONIS BVM
FUNDATRIX
NATA POLONIAE 7 IV 1823 - OBIIT ROMAE 11 X 1860
OSSA ANNO 2000 IN SZYMANOW - POLONIAE TRANSLATA SUNT
[Zdjęcia z kościoła św.Klaudiusza w Rzymie-miejsca dotychczasowego spoczynku Matki Józefy:]