Wierność myśli Bożej odnajdujemy w życiu i niezwykłym dziele błogosławionej Marceliny z Kotowiczów Darowskiej.
Urodziła się ona 16.01.1827 r. w Szulakach. Pochodziła z wielodzietnej rodziny o żywych tradycjach patriotycznych. Już jako dziecko odczuwała boleśnie zniewolenie Polski.
We wspomnieniach z tego okresu odnotowała: Prosiłam Boga o zmiłowanie i błogosławieństwo dla ojczyzny i żebym pożyteczną jej się stała. Modlitwa małej dziewczynki została wysłuchana. Spełnić się też miało drugie dziecięce marzenie - zaskakujące, gdyż jej dom rodzinny nie wyróżniał się religijnością - otóż pragnęła ona życia zakonnego, chociaż niewiele o nim wiedziała ( klasztory pod zaborem rosyjskim zostały skasowane ). Nie mógł tego zrozumieć ukochany ojciec, mimo że łączyła ich nie tylko miłość, ale i głęboka przyjaźń. Kiedy ciężko zachorował, wywarł na córce moralną presję, aby wyszła za mąż.
Ślub 22 - letniej Marceliny z Karolem Darowskim odbył się 2.10.1849 roku. Postanowiła wtedy, że zapomni słowo ja i uświęci swoje małżeństwo żyjąc tylko w Bogu i dla Boga. Obowiązki żony i matki wypełniała wzorowo. Jej mąż mówił: To nie może być, jam nadto szczęśliwy, tak nie potrwa! Po niespełna trzech latach wspólnego z nią życia zmarł nagle na tyfus. Marcelina została z dwojgiem maleńkich dzieci: Józefem i Karoliną. W rok później zmarł synek. Wówczas pogrążona w bólu wiedziała już na pewno, jaka jest myśl Boża odnośnie jej życia. W autobiografii zapisała: Droga świata wolą mi Bożą przeznaczona nie była, droga zakonna - przeznaczeniem moim. Osłabioną z powodu dramatycznych przejść młodą wdowę rodzina wysłała za granicę w celach leczniczych.
W Rzymie podczas modlitwy objawił się jej duszy Bóg i odsłonił przed nią myśl swoją o zgromadzeniu wychowawczym. W głębokim przeżyciu mistycznym usłyszała wyraźnie Jego głos: Pójdź za mną, ja cię poprowadzę. Wezwaniu Pana matka Marcelina pozostała wierna całe swoje życie - pełne trudu, ale wielokrotnie rozświetlane łaskami mistycznymi. Jej ojcem duchowym był o.Hieronim Kajsiewicz. To on zapoznał ją z Józefą Karską, która również pragnęła zrobić coś dla kraju i miała już konkretny pomysł założenia zgromadzenia żeńskiego, które poświęci się dziełu wszechstronnej formacji kobiet polskich. Marcelina musiała jednak powrócić na Podole, aby zaopiekować się córeczką. Kłopoty i troski towarzyszące wychowaniu chorowitej Karolci, żmudne zabiegi o zapewnienie jej należytej ojcowizny, a także wyraźny sprzeciw rodziny wobec planów związanych z życiem zakonnym przysparzały jej wielu cierpień, ale jednocześnie hartowały wewnętrznie. Zarządzając majątkiem w Żerdziu podjęła pracę społeczno-oświatową, pomagała chłopom w usamodzielnianiu się po uwłaszczeniu. A oni, początkowo nieufni, płacili za to szacunkiem i wdzięcznością. Te wszystkie przejścia dostarczyły jej doświadczeń, dzięki którym poznała zakres oddziaływania kobiety.
Mając 27 lat związała się w Rzymie prywatnymi ślubami ze zgromadzeniem tworzącym się wokół o.Hieronima Kajsiewicza i Józefy Karskiej. W 1863 roku, po śmierci Józefy, jako jej następczyni, została przełożoną małej początkowo wspólnoty zakonnej. Papież Pius IX błogosławiąc jej dziełu powiedział: "To zgromadzenie jest dla Polski".
W znaczącym dla historii naszego narodu roku 1863 matka Marcelina przeniosła Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP na ziemię ojczystą. W Jazłowcu (Galicja) otworzyła zakład naukowo - wychowawczy dla dziewcząt, który wkrótce stał się ośrodkiem kultury, polskości i głęboko rozumianego katolickiego życia duchowego. Określiła wyraźnie charakter Zgromadzenia - "Myśl Boża w nim to ziszczenie prośby modlitwy Pańskiej: Królestwo Boże na ziemi, gdzie by się w najpełniejszym znaczeniu żyło dla Boga i Bogiem, wolą Bożą, pod panowaniem Bożym". Oznaczało to dla sióstr rezygnację z jakichkolwiek doczesnych korzyści dla siebie. Sercem pracy Zgromadzenia miało być wychowanie dzieci i młodzieży. Za "ideę" tej pracy Matka Marcelina uznała: "wykształcenie niewiasty na obywatelkę Królestwa Bożego, co znaczy kształtowanie jej nie tylko ze strony umysłowej i zewnętrznej, ale przede wszystkim moralnej, a więc wykształcenie jej na prawdziwie chrześcijańską żonę, matkę, panią domu, obywatelkę kraju". Zwracała uwagę na wychowanie patriotyczne, ponieważ narodowość to "cecha myśli Bożej na ludach". Ale była głęboko przekonana, że "wszyscy ludzie bracią sobie. Bóg jedynym Panem - a ludzie dziećmi Jego i jedyną rodziną...". Podjęła się wychowywania młodego pokolenia w przekonaniu, że osobowość człowieka kształtuje się we wczesnym dzieciństwie i w młodości. Było to zadanie bardzo trudne; zarówno młode zakonnice, jak i dzieci przynosiły ze sobą "dobro i zło świata". Matka Marcelina miała jednak bezcenny dar - kochające Boga i ludzi serce. Wiedziała, że "miłość to jedyna broń na wszystko, jedyna broń przeciw trudnościom, jedyny środek przeprowadzania dobrego".
Do głównych zasad, na których opierała formację sióstr i dzieci należały: prymat Boga, prawda, wzajemne zaufanie i bezinteresowność. W zakresie nauki uczennice otrzymywały klucz do wiedzy, tak podany, aby "obudzić w nich i rozwinąć życie umysłowe". Matka Marcelina wprowadziła też nowatorską wówczas zasadę indywidualizacji w nauczaniu. Formacja moralna i intelektualna młodych dziewcząt ukierunkowana była na kształtowanie postaw nacechowanych odpowiedzialnością. Temu zadaniu miał służyć klimat całego domu zakonnego. Dzieci powinny w nim znaleźć "przykład, który uczy, wyjaśnia, dowodzi". Matka mówiła: "Oczyszczone - oczyścimy, święte - do świętości prowadzić będziemy gościńcem znanym, pewnym, koniecznie cel osiągającym". Była przekonana, że "Polska będzie, ale wtedy, kiedy społeczeństwo się odrodzi,
a na to trzeba, aby rodzina stanęła na Bogu". Kobiecie przypisywała rolę "strażniczki rodzinnego gniazda". Myśląc o Polsce nie ograniczała się do środowiska ziemiańskiego, z którego się wywodziła Swoim wychowankom jako konkretne zadanie stawiała "zrozumienie ważności jedności z ludem, obowiązku względem niego, złamanie uprzedzenia, że stosunek z nimi bratni niepodobny". Miały być "opiekunkami włościan i sierot, szkółek i ochron". A zgodnie ze swoją dewizą, że uczyć trzeba poprzez przykład, zawsze i wszędzie, gdzie się znajdowała, udzielała niezawodnej i konkretnej pomocy ubogim; przy wszystkich domach zgromadzenia otwierała bezpłatne szkoły podstawowe dla dzieci z okolicznych wsi i osiedli. Matka Marcelina wolę działania i siłę na czyn czerpała z przekonania, że "Zgromadzenie jest Boże, sam Bóg je prowadzi. A ja tylko pióro piszącego".
Tak więc z woli Bożej "stawało dzieło, które miało pozór szaleństwa". Do zakładu w Jazłowcu zgłaszało się tak dużo dziewcząt, że 10 lat po jego otworzeniu rozpoczęto budowę następnego w Jarosławiu na Sanem. Kolejne fundacje to domy: w Niżnowie nad Dniestrem ( przyjmowano tam bezpłatnie dzieci z rodzin zubożałych na skutek carskich represji ) i w Nowym Sączu. Szczególny charakter miał klasztor w Słonimie na Litwie, gdzie siostry 11 lat pracowały w ukryciu. W 1907 r. matka, po raz ostatni osobiście wysłała siostry do nowego domu - do Szymanowa. Uzyskanie od rządu carskiego pozwolenia za otwartą pracę u wrót stolicy graniczyło z cudem. Matka była przekonana o wielkich planach Bożych odnośnie tego domu ( obecnie domu generalnego zgromadzenia ).
Z okazji jubileuszu 50 - lecia działalności zgromadzenia Henryk Sienkiewicz skierował do niej pełne uznania słowa: "...chwała twej rozumnej pracy, a cześć zasłudze i dobroci". Odpowiedź jest bardzo wymowna: "Nie patrzę na owoce pracy naszej: one do nas nie należą. Jeżeli są - Boże są i własnością tego ukochanego i rozdartego kraju".
Błogosławiona Maria Marcelina zmarła 1911 roku, prochy jej znajdują się w Jazłowcu i w Szymanowie. Wielki kaznodzieja polski, a jednocześnie wierny przyjaciel Matki i Zgromadzenia (jak sam się mianował) J.E.ks.arcyb. J.Teodorowicz, przemawiając przy trumnie, rzekł, iż można "zamknąć jej życie w jednym znaku i jednym słowie, a to w słowie Pawłowym: Żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.
O, prawdziwie! Ona nie tylko wpatrywała się w Chrystusa, Ona nie tylko uczucie miała miłości, Ona nadto i przede wszystkim z Nim była zespolona, Ona z Nim była jedno - On w niej żył i przez nią działał".
Dzieło błogosławionej Marii Marceliny trwa. W czasie dwóch wojen światowych siostry klasztory zamieniały na lazarety, wielokrotnie ewakuowane niosły ludziom pomoc w różnych okolicznościach i warunkach. Nigdy nie przerwały pracy dydaktyczno-wychowawczej (czasami z konieczności tajnej). Obecnie prowadzą szkoły oraz szeroką pracę katechetyczną, a także na Białorusi i Ukrainie działalność misyjną.
Beatyfikacja Matki Marceliny Darowskiej odbyła się w Rzymie 6 października 1996 roku.
Formację kobiety matka Marcelina opierała na PRAWDZIE:
"Prawda głęboka jak morze, jasna jak słońce, przenikająca jak promienie jego, czysta jak kryształy, prosta jak mądrość. Prawda jest wyrazem i odbiciem Boga: Bóg Prawdą. A któż ją obejmie, któż ją wypowie".
"JEDNO WAM JESZCZE NAJSZCZEGÓLNIEJ POLECAM: kochajcie, czcijcie duszą i sercem, słowy i czynami Niepokalaną Matkę naszą Maryję. Trzymajcie się Jej wiernie i niezachwianie we wszystkich chwilach i kolejach życia waszego.
Na początku i u kresu prac waszych, waszej doczesnej pielgrzymki. Garnijcie się do Niej w uciskach i trudnościach - a Ona was wspomoże; oddawajcie się Jej w pokusach, opuszczeniach i oschłościach, a Ona was usilni i z Panem Jezusem zbliży - sobą zapełni przestrzeń z Nim dzielącą; szukajcie Jej nie mniej w pomyślnościach i pociechach, a bezpieczne od miękkości i złudzeń będziecie. Pamiętajcie zawsze, żeście Jej dziećmi, że z was chwała się Jej należy.
Uczcie drugich Ją miłować, do Niej się uciekać, a niebo im przychylicie".
(z testamentu Matki Marceliny)
siostry niepokalanki